Są takie słowa w obcych językach (mówię we wszystkich - bądź pomny, Czytelniku), które zachwycają rytmem, melodią, konotacjami. Niektóre są zastanawiające i mądre; inne sa zabawne. Gdy dotrze się do nich w trakcie urokliwych wieczorów, pozostawiają tym mocniejszą impresję.
Sehensucht (niem.) - czyli tęsknota, ale też i chęć zobaczenia, spotkania. W stosunku do kogoś, ale też melancholijnie. Potem może pojawić się litost' (czes.) - Milan Kundera pisał o tym słowie, że jest i może być zrozumiałe tylko dla Słowian. Nie przepadam za plemiennymi namiętnościami (vide: Euro 2008), ale tu się zgodzę. Jest coś niebywałego w żalu nad kimś, ktory to żal jednocześnie jest refleksją nad własną marnością.
Estetycznie prym wiodą веснушки (ros., wiesnuszki) - czyli 'piegi'. Wiosna, wiesnuszki. Łąki, kwiaty, len, wianki, kochanki. Zawsze jest też הויז (jidysz, hois) - po żydowsku dom. Ten, w którym tnie się cukierek na tyle części, by dla każdego starczyło. Ale też - nie ta matka, co urodziła, ale ta, która wychowała - jak mówił dziadek. Czas na związane z tym: פולין (hebr., Polin) - czyli miejsce, gdzie można odpocząć.
Wiele jest takich słów, do których się wraca, bo nie dają spokoju. Przez te wieczory, gdy ich się uczy...
2 comments:
Oj co za cudowna refleksja, błagam o więcej!
i zainspirowana twoim pamiętnikiem polecam kawałek siebie tutaj: wymienny.blogspot.com
pozdrowienia z Europy
Post a Comment