Sunday, 21 September 2008

Gdy się nie ma własnej mapy, ludzi trza pytać się o drogę.

Stało się. Pierwsze cztery tygodnie upłynęły pod znakiem porannego "Good Morning" wypowiadanego do znajomych i nieznajomych. Ale nie tylko: bo napoznawałem się rozmaitych ludzi z różych krajów. Ciekawe doświadczenie. Turcy biorą prysznic w majtkach i nie jedzą wieprzowiny - przez co mają lepsze jedzenie spod lady. Jugosłowianie zawsze do obiadu jedzą chleb. Bułgarki kupują czapki z jak największym znaczkiem Adidasa na przedzie. Rosjanie nigdy nie widzieli ślimaków. Francuzi je jedzą. Na Islandii nie ma burz. Rumunii najbogatsi ze wszystkich, wcale nie szukają jedzenia po śmietnikach. Każdy inny, wszyscy równi.

Spotkałem Heimat-Kameradkę, czyli 64-letnią Rosemarie. Chodziła na spacery po Breslau-Cosel, czyli po Kozanowie. "Helmut, Helmut patrz, Krzysiek też we Wrocławiu urodzony!" - tak krzyczałą do męża, skacząc po chodniku. W mieszkaniu nie ma drzwi w wucecie. Ma za to akwarelki z Ostrowa Tumskiego. Zaszliśmy razem na kawę do kawiarnii.

NRD jest krajem kontrastu, który bije po oczach. Odnowiona kamienica, pustostan, marmurowy biurowiec, pustostan, pustostan, odnowiona kamienica. Itd. Myślę, że spacery wśród pustostanów z powybijanymi oknami są dość przygnębiające.

Po czterech tygodniach mieszkania pod jednym dachem z obcymi przecież ludźmi, jednak trudno jest się rozstawać. Nie spodziewałem się, że mnie to jakoś obejdzie, ale jednak. Nie wszystkie uczucia z siebie wypleniłem.

Byłem na spotkaniu: ,,Szkoły katolickie, a homoseksualizm". Pisarz próbował wszystkim wytłumaczyć, jak to katolicy próbują każdego geja wyplenić, zniszczyć, kończyn pozbawić i do piekla posłać. Spotkał mnie w drzwiach, przy wyjściu. Zaczął:

- Czy pan jest wyznawcą jakiejś religii?

- Nie.

- To może porozmawiamy na temat: ewolucja czy stwarzanie?

- Nie.

No comments: