Gdy byłem na drugim roku, doświadczyłem czegoś ciekawego. Dzwoni do mnie ktoś obcy i mówi:
- (chwila milczenia) No wiesz, nie jestem pewny, ale chyba podżeganie do podżegania.
- Wiesz, ja nie wchodzę w takie układy... Także nie ma mowy. Możemy razem poćwiczyć przed egzaminem.
I po jakichś 15 minutach dostaję sms, który tutaj przytaczam w całości: "Tak dla jasności, ja umiem na wykroczenia, ale chciałem sobie usiąść koło Ciebie, bo mogą sie pojawić pytania, do których są wątpliwości (jak to o nakłanianiu do podżegania) i tylko wtedy może bym Cię o coś spytał, a nie ściągał cały test. Ale skoro nie chcesz, to szkoda. Widać, nie solidaryzujesz się z nami. . I tak powodzenia!"
Miałem wrażenie, że było wtedy we mnie samo zło.
W piątek miałem pierwszy test z filozofii. Popatrzyłem chwile na klasę. Nikt, nawet nie podnosił oczu ze swojej kartki. Jedna grupa, jeden obok drugiego.
Uspokoiłem się. Zło które we mnie siedzi, tutaj nie musi się objawiać.
1 comment:
jak spokojnie, jak bezpiecznie.
Post a Comment