The Indian Summer has fallen.
Indian Summer, to pora roku występująca tylko w tej części kontynentu amerykańskiego. Chodzi więc o północno-zachodnią część stanu Nowy York. Przez dwa ostatnie tygodnie ciepłe powietrze znad Oceanu przynosiło, także nad mój kampus - wyśmienitą pogodę. Temperatura nie schodząca poniżej 80 Fahrenheitów (około 20 Celsjusza), niebo - nawet bez odrobin pozostałości chmur oraz orzeźwiające powietrze. Dla samego powietrza, na dwa tygodnie Indian Summer (tyle trwa ta amerykańska pora roku) przyjeżdżają w te okolice poeci i pisarze z całej wschodniej Ameryki, by w tych inspirujących warunkach tworzyć. Drzewa zmieniają kolory każdego dnia, temperatura zachęca do wylegiwania się na trawie i ten wiatr. Przypomniał mi o moim wciąż niegasnącym pragnieniu, by mieszkać w miejscu, gdzie ciągle wieje.
Czy skupiamy swoją uwagę na drzewie, czy powinniśmy widzieć cały las?
Na Columbia University w ostatni wikend odbyła się konferencja Amerykańskiego Stowarzyszenia Prawników, zajmujących się prawem międzynarodowym. Tematy o tyle w USA aktualne, ponieważ zazwyczaj międzynarodowe Trybunały są zakładane przy wspóudziale USA i przy ich znaczącym wsparciu. Zastanawiano się także, w jaki sposób prawo powinno regulować międzynarodowy obrót finansowy. Pojawiały się pomysły na globalną instytucję kontrolną, która czuwałaby nad płynnością wymiany między sektorami rynku. Miałem wrażenie, że jakby bez dyskusyjnie (naturalnie, bez wątpliwości) wszyscy przeszli nad tematem, czy takie instytucje w ogóle powinny istnieć. Słowem, nikt się nie zastanawiał nad pytaniem czy w ogóle prawo powinno regulować te kwestię.
Widzialna ręka rynku.
Kryzys finansowy odczuwają wszyscy. Czesne za studia oraz bilety lotnicze znów drożeją. Dolar idzie w górę. Widzialna ręka rynku czyli pan Paulson, próbujący wciąż przekonać Kongres do kolejnych planów ratowania gospodarki. Jestem fanem Janusza Korwina-Mikke. Znam jego poglądy na temat pomysłów ratowania gospodarki przez rząd. Sugeruje (oczywiście), że rząd powinien pozwolić na upadek firm. Że znajdzie się wiele banków które przejmą pozostałości po bankrytach. Korwinn-Mikke pisze, że to tylko stworzy niebezpieczny precedens, oraz zachęci inne firmy do nieuczciwego zachowania.
Nie jestem przygotowany do dyskusji. Nie jestem ekonomistą. Wiem, że amerykańska gospodarka jest trylionowa. Suma przeznaczona przez rząd na pomoc z punktu widzenia polski jest niewyobrażalnie duża. Gospodarka amerykańska jest jednak w stanie ją udźwignąć. Istnieje obszar ideologii: czy pieniądze podatników powinny pójść na finansowania nieuczciwych zachowań bankierów z Wall Street? Oczywiście, że nie. Jednak Paulson miał rację, gdy zapytany przez kongresmena Raddicka: ,,Co Pan powie ludziom, gdy przeznaczymy ich pieniądze na ratowanie grubych ryb z Wall Street?" ten odrzekł: ,,że gdy tego nie zrobimy, mogą stracić pracę". Pytanie więc, czy te prawdopodobieństwo jest realne? Czy krach całego systemu, jest lub był możliwy?
Faszyzm.
Stany Zjednoczone tylko raz w swojej historii notowały widoczną emigrację. Był to koniec lat dwudziestych ubiegłego wieku. Ogromny kryzys który spotkał tamtejszą gospodarkę, odbił się czkawką także Europie. Minęło wtedy dziesięc lat, i kryzys gospodarki Niemieckiej wyniósł Hitlera i jego pomysły, ewoluujące wokół faszyzmu. Coś podobnego działo się we Włoszech Mussoliniego. Wydaje mi się, że oprócz tego, że ceny się podniosły (czesne w mojej szkole o 6 000$ rocznie), to Amerykanie, na chwilę obecną nie czują się zagrożeni. Nie wiem, na ile przez realną potęgę tego kraju, na ile przez temperaturę emocji, do których doprowadzają ich nadchodzące wybory.
Świnia pomalowana szminką, nadal pozostaje świnią.
Jeden z nich jest czarny, drugi biały. Pierwszy jest wysoki, drugi niski. Młody i zdecydowanie starszy. Ten pierwszy to demokrata. Drugi to republikanin. Moim zdaniem, ta ostatnia cecha przesądzi o zwycięzcy w tegorocznych wyborach prezydenckich. Dlaczego więc wygra Obama?

Amerykanie noszą złe uczucia wobec odchodzącego Busha. Jego ewentualny następca jest najstarszym w historii ubiegającym się o pierwszą kadencję kandydatem na prezydenta. Jest po przejściach wojennych, chorobie nowotworowej, niewyjaśnionych dokładnie problemach z sercem. W dzisiejszym wydaniu New York Times pisze, o 300-stronnicowym raporcie na temat zdrowia McCaina. Skupia się na nieścisłościach. Raport zdrowia Obamy, w każdej rubryce informuje: excellent. Tylko z tego powodu, w tabelce (sondażu) który zamieściłem niedawno na blogu, dodałem panią Palin jako ewentualnego prezydenta. Część ludzi, także republikanów, nie głosuje na McCaina ponieważ gdyby zmarł, jego funkcję do końca kadencji przejmie Sarah Palin. Gdy jeszcze niektórzy są pod wrażeniem życiorysu McCaina, tak po ostatnich wypowiedziach Palin, ich wspólne notowania idą w dół.

Tylko w tym roku, próg wieku wyborczego przekroczy prawie cztery miliony osiemnastolatków. Młodzi to największy potencjał Obamy. Uniwersytety wspierają go finansowo, profesorowie i artyści (nawet Ci którzy do tej pory nigdy nie wypowiadali się na te tematy np. Dylan) pojawiają się na jego konwencjach.

Obama zachwyca elokwencją i wspaniałą sztuką porywania słowem. Świetnie przemawia. Na retoryce, analizowaliśmy minuta po minucie pierwszą debatę. Analizowaliśmy też jego przemówienie podczas jednej z konwencji. Potrafi w ciągu kilku minut pokazać swoje niewątpliwe plusy. Wprawdzie trochę brakuje mu jeszcze do Clintona (do takiego wniosku wspólnie doszliśmy w czasie analizy), ale nie zmienia to faktu, że słuchanie jego przemówień jest przyjemnością.

Czy kandydaci różnią się programami? Aborcja, edukacja seksualna, kara śmierci - to wbrew pozorom sfery, w których nie ma pomiędzy nimi znaczących różnic. W Stanach istnieje duży problem przemocy seksualnej. W zeszłym semestrze na kampusie mojego Uniwersytetu również miały miejsce kilka gwałtów. Wszędzie widać prewencję: plakaty, adwokaci, psychologowie, spotkania, pikniki. Moim zdaniem, o efekt uboczny totalnego otwarcia Amerykanów także w sferze seksu.

Ponad 47 milionów Amerykanów nie ma ubezpieczenia zdrowotnego. Amerykańska służba zdrowia, to pewnie temat na wiele artykułów. Piszę jednak o tym, ponieważ właśnie pole opieki zdrowotnej stanowi dla Obamy najdonoślejszy przykład: ,,Change" - hasła które Demokraci lansują od początku i które jak się okazało, było najlepszym z możliwych.

Polityka zagraniczna? Nie ma różnicy co do ,,what". Różnica widoczna to: ,,how". Stąd Obamie wciąż Republikanie zarzucają naiwność i zbytnią uległość. Pod lupę bierze się szczególnie stosunki z Rosją. Trochę taka reminescencja polskiej kampanii, gdy Donaldowi Tuskowi zarzucano naiwność w lansowaniu ,,ugodowości" w polityce zagranicznej.

Sarah Palin, która na początku wywołała entuzjazm (swoim życiorysem, i swoim temperamentem) dziś okazuje się ciągnąć McCaina w dół. Miała kilka niefortunnych wypowiedzi, do tego cały motyw ,,the bridge to nowhere". Skończyło się na wrażeniu, że nie jest przygotowana do bycia wice-prezydentem. No i te ciągłe żarty-groźby demokratów: ,,Czy chcecie aby Waszym prezydentem była Palin? (w razie śmierci McCaina) - u niektórych moga powodować gęsią skórkę - jednak wywołują skutecznie efekt zamierzony.

Obama, również miał kilka niefortunnych wypowiedzi, jak ta na temat Palin (o szmince i świni, potem wysubtelnionej na rybę i gazetę) jednak wszystko wydaje się wskazywać, że nic nie przeszkodzi mi w zostaniu kolejnym prezydentem. Swoją drogą, to pierwsza kampania, kiedy przez istotnę jej część dyskusja toczyła się na poziomie wice-prezydentów. Najlepszy to dowód, że gdyby Republikanie bardziej dopracowali image i styl pani Palin, mogłoby być jeszcze gorąco przez dłuższy czas.
Szkoła?

Zamieściłem w bocznym pasku bloga pierwszą galerię. To zdjęcia z kampusu z czasu Indian Summer, gdy była u mnie Malwina. Co kilka dni będę starał się zamieszczać kolejne. W szkole wszystko nabiera tempa. Przygotowuje przemówienie przeciw karze śmierci, piszę eseje-analizy artykulów Sędziów Sądu Najwyższego, biegam na szermierkę (chyba się wkręciłem), zaliczam pierwsze egzaminy. Minął półmetek.

Piszecie do mnie czasem, ,,nie masz czasu tęsknić". Macie racje. I nie macie zarazem.
Sami wiecie.
Czy skupiamy swoją uwagę na drzewie, czy powinniśmy widzieć cały las?
Na Columbia University w ostatni wikend odbyła się konferencja Amerykańskiego Stowarzyszenia Prawników, zajmujących się prawem międzynarodowym. Tematy o tyle w USA aktualne, ponieważ zazwyczaj międzynarodowe Trybunały są zakładane przy wspóudziale USA i przy ich znaczącym wsparciu. Zastanawiano się także, w jaki sposób prawo powinno regulować międzynarodowy obrót finansowy. Pojawiały się pomysły na globalną instytucję kontrolną, która czuwałaby nad płynnością wymiany między sektorami rynku. Miałem wrażenie, że jakby bez dyskusyjnie (naturalnie, bez wątpliwości) wszyscy przeszli nad tematem, czy takie instytucje w ogóle powinny istnieć. Słowem, nikt się nie zastanawiał nad pytaniem czy w ogóle prawo powinno regulować te kwestię.
Widzialna ręka rynku.
Kryzys finansowy odczuwają wszyscy. Czesne za studia oraz bilety lotnicze znów drożeją. Dolar idzie w górę. Widzialna ręka rynku czyli pan Paulson, próbujący wciąż przekonać Kongres do kolejnych planów ratowania gospodarki. Jestem fanem Janusza Korwina-Mikke. Znam jego poglądy na temat pomysłów ratowania gospodarki przez rząd. Sugeruje (oczywiście), że rząd powinien pozwolić na upadek firm. Że znajdzie się wiele banków które przejmą pozostałości po bankrytach. Korwinn-Mikke pisze, że to tylko stworzy niebezpieczny precedens, oraz zachęci inne firmy do nieuczciwego zachowania.
Nie jestem przygotowany do dyskusji. Nie jestem ekonomistą. Wiem, że amerykańska gospodarka jest trylionowa. Suma przeznaczona przez rząd na pomoc z punktu widzenia polski jest niewyobrażalnie duża. Gospodarka amerykańska jest jednak w stanie ją udźwignąć. Istnieje obszar ideologii: czy pieniądze podatników powinny pójść na finansowania nieuczciwych zachowań bankierów z Wall Street? Oczywiście, że nie. Jednak Paulson miał rację, gdy zapytany przez kongresmena Raddicka: ,,Co Pan powie ludziom, gdy przeznaczymy ich pieniądze na ratowanie grubych ryb z Wall Street?" ten odrzekł: ,,że gdy tego nie zrobimy, mogą stracić pracę". Pytanie więc, czy te prawdopodobieństwo jest realne? Czy krach całego systemu, jest lub był możliwy?
Faszyzm.
Stany Zjednoczone tylko raz w swojej historii notowały widoczną emigrację. Był to koniec lat dwudziestych ubiegłego wieku. Ogromny kryzys który spotkał tamtejszą gospodarkę, odbił się czkawką także Europie. Minęło wtedy dziesięc lat, i kryzys gospodarki Niemieckiej wyniósł Hitlera i jego pomysły, ewoluujące wokół faszyzmu. Coś podobnego działo się we Włoszech Mussoliniego. Wydaje mi się, że oprócz tego, że ceny się podniosły (czesne w mojej szkole o 6 000$ rocznie), to Amerykanie, na chwilę obecną nie czują się zagrożeni. Nie wiem, na ile przez realną potęgę tego kraju, na ile przez temperaturę emocji, do których doprowadzają ich nadchodzące wybory.
Świnia pomalowana szminką, nadal pozostaje świnią.
Jeden z nich jest czarny, drugi biały. Pierwszy jest wysoki, drugi niski. Młody i zdecydowanie starszy. Ten pierwszy to demokrata. Drugi to republikanin. Moim zdaniem, ta ostatnia cecha przesądzi o zwycięzcy w tegorocznych wyborach prezydenckich. Dlaczego więc wygra Obama?
Amerykanie noszą złe uczucia wobec odchodzącego Busha. Jego ewentualny następca jest najstarszym w historii ubiegającym się o pierwszą kadencję kandydatem na prezydenta. Jest po przejściach wojennych, chorobie nowotworowej, niewyjaśnionych dokładnie problemach z sercem. W dzisiejszym wydaniu New York Times pisze, o 300-stronnicowym raporcie na temat zdrowia McCaina. Skupia się na nieścisłościach. Raport zdrowia Obamy, w każdej rubryce informuje: excellent. Tylko z tego powodu, w tabelce (sondażu) który zamieściłem niedawno na blogu, dodałem panią Palin jako ewentualnego prezydenta. Część ludzi, także republikanów, nie głosuje na McCaina ponieważ gdyby zmarł, jego funkcję do końca kadencji przejmie Sarah Palin. Gdy jeszcze niektórzy są pod wrażeniem życiorysu McCaina, tak po ostatnich wypowiedziach Palin, ich wspólne notowania idą w dół.
Tylko w tym roku, próg wieku wyborczego przekroczy prawie cztery miliony osiemnastolatków. Młodzi to największy potencjał Obamy. Uniwersytety wspierają go finansowo, profesorowie i artyści (nawet Ci którzy do tej pory nigdy nie wypowiadali się na te tematy np. Dylan) pojawiają się na jego konwencjach.
Obama zachwyca elokwencją i wspaniałą sztuką porywania słowem. Świetnie przemawia. Na retoryce, analizowaliśmy minuta po minucie pierwszą debatę. Analizowaliśmy też jego przemówienie podczas jednej z konwencji. Potrafi w ciągu kilku minut pokazać swoje niewątpliwe plusy. Wprawdzie trochę brakuje mu jeszcze do Clintona (do takiego wniosku wspólnie doszliśmy w czasie analizy), ale nie zmienia to faktu, że słuchanie jego przemówień jest przyjemnością.
Czy kandydaci różnią się programami? Aborcja, edukacja seksualna, kara śmierci - to wbrew pozorom sfery, w których nie ma pomiędzy nimi znaczących różnic. W Stanach istnieje duży problem przemocy seksualnej. W zeszłym semestrze na kampusie mojego Uniwersytetu również miały miejsce kilka gwałtów. Wszędzie widać prewencję: plakaty, adwokaci, psychologowie, spotkania, pikniki. Moim zdaniem, o efekt uboczny totalnego otwarcia Amerykanów także w sferze seksu.
Ponad 47 milionów Amerykanów nie ma ubezpieczenia zdrowotnego. Amerykańska służba zdrowia, to pewnie temat na wiele artykułów. Piszę jednak o tym, ponieważ właśnie pole opieki zdrowotnej stanowi dla Obamy najdonoślejszy przykład: ,,Change" - hasła które Demokraci lansują od początku i które jak się okazało, było najlepszym z możliwych.
Polityka zagraniczna? Nie ma różnicy co do ,,what". Różnica widoczna to: ,,how". Stąd Obamie wciąż Republikanie zarzucają naiwność i zbytnią uległość. Pod lupę bierze się szczególnie stosunki z Rosją. Trochę taka reminescencja polskiej kampanii, gdy Donaldowi Tuskowi zarzucano naiwność w lansowaniu ,,ugodowości" w polityce zagranicznej.
Sarah Palin, która na początku wywołała entuzjazm (swoim życiorysem, i swoim temperamentem) dziś okazuje się ciągnąć McCaina w dół. Miała kilka niefortunnych wypowiedzi, do tego cały motyw ,,the bridge to nowhere". Skończyło się na wrażeniu, że nie jest przygotowana do bycia wice-prezydentem. No i te ciągłe żarty-groźby demokratów: ,,Czy chcecie aby Waszym prezydentem była Palin? (w razie śmierci McCaina) - u niektórych moga powodować gęsią skórkę - jednak wywołują skutecznie efekt zamierzony.
Obama, również miał kilka niefortunnych wypowiedzi, jak ta na temat Palin (o szmince i świni, potem wysubtelnionej na rybę i gazetę) jednak wszystko wydaje się wskazywać, że nic nie przeszkodzi mi w zostaniu kolejnym prezydentem. Swoją drogą, to pierwsza kampania, kiedy przez istotnę jej część dyskusja toczyła się na poziomie wice-prezydentów. Najlepszy to dowód, że gdyby Republikanie bardziej dopracowali image i styl pani Palin, mogłoby być jeszcze gorąco przez dłuższy czas.
Szkoła?
Zamieściłem w bocznym pasku bloga pierwszą galerię. To zdjęcia z kampusu z czasu Indian Summer, gdy była u mnie Malwina. Co kilka dni będę starał się zamieszczać kolejne. W szkole wszystko nabiera tempa. Przygotowuje przemówienie przeciw karze śmierci, piszę eseje-analizy artykulów Sędziów Sądu Najwyższego, biegam na szermierkę (chyba się wkręciłem), zaliczam pierwsze egzaminy. Minął półmetek.
Piszecie do mnie czasem, ,,nie masz czasu tęsknić". Macie racje. I nie macie zarazem.
Sami wiecie.
No comments:
Post a Comment