Tuesday, 7 October 2008

Święty Wawrzyniec i Greyhound.



Jeśli ktoś Wam kiedyś powie, że po Stanach łatwo się podróżuje, nie wierzcie w to.

Spoglądając na poszczególne stany oraz na całość - trzeba zmienić perspektywę. Podróż w jedną stronę która trwa 7 godzin, to wyprawa często obejmująca zaledwie jeden stan. A tych jest więcej...

Nie ma tu komunikacji typu PKS. Jest Greyhound (duże autobuso-ciężarówki), który jednak swój plan dostosowuje do realiów. To jest czasem, gdy chce się dostać do mało popularnej miejscowości, trzeba wcześniej odwiedzić te bardziej popularne. Nawet, gdy wiąże się to z podróżą naokoło. I tak z wycieczki, która racjonalnie zliczając mile powinna trwać 4 godziny, robi się wyprawa na godzin 12.

Nie widziałem tutaj ani jednego autostopowicza. Nie wiem więc, co się stało z fenomenem amerykańskiego autostopu, który w końcu tu miał swój początek.

Słyszę jakiś głos z sali: są samoloty! To prawda. Proszę jednak uwzględnić, że na samolot powinno się stawić wcześniej, przynajmniej godzinę. Poza tym lotniska są na obrzeżach miast, co się więc z tym wiąże, do czasu lotu należy dodać czas dojazdu do centrum. Czasem jest on dłuższy od samego lotu.

Amtrak - czyli PKP, tyle jak to w Ameryce - znów większy, z większymi torami, przedziałami, właściwie z boku patrząc sprawia wrażenie pociągu z ładunkiem nuklearnym. Hmm... może to przez swoje srebne stalowe ściany zewnętrzne przypomina ten z filmów z udziałem Jamesa Bonda.



Czekam na Malwinę... może kiedyś do mnie przyjedzie. Z Chicago na mój uniwersytet Świętego Wawrzyńca (Saint Lawrence) jest obrazowo pisząc: tak jak z Wrocławia do Rzymu. Będzie to więc wyzwanie.

Jeśli ktoś Wam kiedyś powie, że po Stanach łatwo się podróżuje, spytajcie się co ma na myśli.

No comments: