
Ogromne hektarowe pole trawy. Jest 21:00. Z każdej strony czworoboku ustawieni studenci pierwszego roku. Rektor uczelni prof. Sullivan zapala świeczkę a od niego każdy z ponad 300 studentówt. Czworobok wypełnia się światłem, zaczyna się przemówienie...
Quad Experience to ostatni punkt dzisiejszego dnia, podczas którego dokonuje się immatrykulacja. Miała ona miejsce w centrum kampusu, na zewnątrz, gdzie ustawiono scenę, a po bokach umieszczono flagi państw pochodzenia studentów (43!!) . Na pozostałej części, krzesła dla freshman (jak nazywają tu studentów pierwszego) i ich rodziców. Rada rektorska z rektorem oraz wszyscy profesorowie uczący w szkole pojawili się prowadzeni procesyjnie przez szkocką orkiestrę zapożyczoną z niedalekiego Potsdam, które leży już w Nowej Anglii, mającej silne wyspiarskie korzenie osadnicze. Dwie panie (chaplains) pełniące na kampusie role ,,opiekunów duchowych" rozpoczęły modlitwę. Amen. Potem też filmowo. Przemówienie rektora. Odwołujące się do amerykańskiego Ducha, do tego, że najważniejsze pytania w życiu zaczynają się od ,,dlaczego", wreszcie o tym, że nie jest najważniejsze co będziemy robić, ale jak będziemy to robić. Zakończył zachęcając nas do pytania samych siebie, czy przyczynimy się to do chwały uczelni, wzrostu siły USA (sugerując, że w ten sposób pokoju i sprawiedliwości na świecie) i czy będziemy to wszystko ostatecznie robić to dla innych. Bo tylko wtedy to ma sens. Te ostatnie zdanie to przemycony cytat Marthina Luthera Kinga. Cytowano też prezydenta Jeffersona oraz Marię Skłodowską Curie, która na uniwersytecie, jak żaden inny Polak zaistniała z racji na to, że jest patronką jednego z budynków w którym obecnie uczy się chemiil, a który miała okazję otwierać i ochrzcić swoim imieniem.
Interesujące przemówienie miała wicerektor, która ma w zwyczaju prezentować pierwszy rok.
W Stanach, bardzo dużą uwagę przywiązuje się do esejów, pełniących rolę aplikacji na poszczególne uniwersytety. Nie zdażają się tam sytuacje, gdy egzamin wstępny, nie zdany jednym czy dwoma punktami, eliminuje z rekrutacji. Ważniejszy, i to zauważalnie, jest dotychczasowy dorobek. Słowem, punktuje sie tu aktywność, nawet gdy przybiera formę aktywizmu.. To właśnie z wycinków tych esejów, było skomponowane drugie przemówienie, zawierające informację z jakich państw pochodzą studenci, jakie imię męskie jest najbardziej popularne, i kiedy przypadają dni z największą liczbą okazji do świętowania urodzin. Także ciekawsze formy imion które studenci preferują. Profesor zaprezentowała kluby do których studenci przynależą, miejsca w których pracowali, ciekawsze zajęcia którymi się zajmowali, największe osiągnięcia, szczególnie podkreślając te sportowe. Mówiła o studenckich ,,heroes" oraz o studenckich marzeniach. Z mojego eseju najciekawsze wydała się jej działalność w ,,polish catholic young association" a gdy przyszło do marzeń, opowiedziała także o moim, czyli o tym jak to jeden ze studentów chce zostać ,,head secretary of UN". Wszystko podane w lekkiej, żartobliwej formie, która jednak wystarczyła by osiągnąć cel: każdy student chociaż raz poczuł, że jest mowa o nim. Że nie jest (i nie będzie) na tej uczelni kimś anonimowym. Że esej który napisał po pierwsze ktoś przeczytał, po drugie ktoś ocenił dobrze i to nie tylko na tyle, by był dla niego przepustką na uniwersytet, ale także wyróżniając jego osobowość jako wartą zaprezentowania na tle innych. Czasem wyczuwam głód anonimowości, ale o wiele częściej, myśląc o moim rodzimym wydziale, poszukuje kontaktu. Od początku mojego pobytu w St. Lawrence zauważam, jak mocno stawia się tu na osobistą więź. Między ciałem profesorskim a akademikami, oraz pomiędzy samymi studentami.
W przydziale pokojów do akademików, pojawiają się pytania o styl życia. Gdybyś miał problem z poradzeniem sobie ze stresem - możesz pójść do doradcy od organizacji pracy, a jeśli odbija się na to Twoim układzie pokarmowym - także do uniwersyteckiego dietetyka. Od początku studiów dostaniesz swojego osobistego akademickiego doradcę, który będzie się Tobą opiekował do końca studiów. Z każdym z profesorów możesz się kontaktowąć poprzez mail i telefon, zwracając się do niego, per Ty. To fakty z organizacji studiów. Teraz chce się przekonać, na własnej skórze, jak to działa.
Quad Experience o którym opowiadam, kończy się... nagłym wrzaskiem, piskiem... i niespodziewanym przebiegnięciem przez sam środek pola (czworoboku) około stupięćdziesięciu, kompletnie nagich kobiet i mężczyzn. Hmm... ciekawe. Stałem i patrzyłem. Pojawiały się myśli o ,,amerykańskim duchu" zasłyszane w czasie przemówień, także te o tym, że uniwersytet tutaj to zabawa. Myślę, że każda z tych myśli, oddaje część prawdy.
Quad Experience to ostatnie wydarzenie które kończy Orientation Days for International Students i pierwsze które rozpoczyna trzy dni oficjalnego rozpoczęcia roku akademickiego.
Ostatni tydzień, zaraz po tym jak wylądowałem w Montrealu i spędziłem dwa dni na jego zwiedzaniu, spędziłem na poznaniu ponad trzydziestu nowych studentów międzynarodowych. Także na zorientowaniu się w10 hektarowym kampusie, tym co oferuje, oraz tym czym żyją tutejsi studenci. Z racji na to, że jest to ,,full residential university", oznacza to, że każdy student mieszka na kampusie. O tym co się z tym wiąże, oraz o przebiegu całego tygodnia napiszę w kolejnej notce, do której się sumiennie przygotowuje od kilku dni.
Jutro i w środę, kolejne wydarzenia początku roku. Piknik u rektora (zaprasza wszystkich freshman na piknik do swojej rezydencji, także koncerty, pokazy filmów, prezentacja klubów (ponad 80), zapisy na kursy oraz zajęcia sportowe. W środę dzień szukania pracy, ponieważ prawie 70% tutejszych studentów pracuje na kampusie, nakręcając tę ogromną machinę uniwersytecką.
W czwartek początek zajęć.
Rektor na końcu miał dla nas pięć życzeń. Życzył ukończenia ŻYCIA z jak najlepszymi ocenami, życzył przyjaciół.. także tych na całe życie, zrozumienia znaczenia takich słów jak miłość, sprawiedliwość i pokój, pokonania w hokeju na lodzie (w czym St. Lawrence ma jedną z najlepszych drużyn w Stanach) niedalekich Clarkson oraz ... byśmy się w St. Lawrence przeżyli piękny czas, tak po prostu.
Jak w każdej miłości zaczyna się od chwili zauroczenia. Można domniemać, że przychodzi moment kryzysu i zwątpienia. Póki co, jestem zafascynowany tym co tu widzę. Narazie jestem zakochany.
No comments:
Post a Comment